Forum TARJEI - Forum Literackie
Ten, kto nie spodziewa się mieć miliona czytelników, nie powinien zabierać się do pisania.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dziękuję...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum TARJEI - Forum Literackie Strona Główna -> HP Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tasha



Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Otchłani Ciemności

PostWysłany: Pią 17:59, 09 Mar 2007    Temat postu: Dziękuję...

Na wstępie powiem, że trudno mi pisać tą notkę autorską...
Szczerze mówiąc nie cierpię tego robić Very Happy
Ale przejdźmy do konkretów
Opowiadanie zainspirowane piosenką "I'll stand by you"
Nie zostało jeszcze poprawione, ale gdy otrzymam poprawioną wersję, ze edytuję notkę... Czekam na komentarze i krytykę...
Pozdrawiam Tasha
PS. Kontynuować opowiadanie?

"Dziękuję"

Siedemnastoletnia kobieta, której o taki wiek nikt nie odważyłby się posądzić, siedziała na parapecie i przyglądała się panującej za oknem pogodzie. Dziwne jest to, iż zachowała spokój po tym, co przeszła. Zupełne przeciwieństwo pogody. Za szybą nieludzki wiatr próbuje wedrzeć się, w nawet najmniejszą szczelinę. Porwać parasol mugolowi, który odważył się wyjść z domu w czasie takiej zawieruchy. Kto wie, może musiał opuścić swoje cztery kąty z bardzo ważnej przyczyny i ta nierozsądna decyzja zaważy na jego przyszłości.

***

Ona pamiętała te okrutne lata, czasy, w których wszyscy czarodzieje, a nawet osoby niewtajemniczone w tajniki magii, obawiały się o swoje życie. W każdej chwili ktoś z rodziny, przyjaciół, bądź znajomych mógł zaginąć. Najczęściej po długich godzinach oczekiwania, pojawiał się Auror lub jakiś nieznajomy z okropną wiadomością o bliskim.

I już nie było złudzeń, tej ułudy, tej nikłej nadziei.
Nie było też człowieka, którego kochaliśmy.
Nic nie istniało.



Umysły tych osób zostały skazane. Wydawałoby się, iż było to gorsze od śmierci, a nawet przerastało pocałunek dementora. To tak jakby zapaść się w nicość i zatrzymać w czasoprzestrzeni. Istniała też druga możliwość, tylko dla wybranych. Wracałeś do domu, rodziny, lecz nie do normalnego życia. Na twojej ręce widniało piętno, ten cholerny znak, który nigdy cię nie opuści. Przypominał czaszkę i owiniętego wokół niej węża. Nikt nie musiał doszukiwać się głębi, alegorii, ponieważ była widoczna po pierwszym spojrzeniu na Mroczny Znak. Rodzina żyła w obawie i w ciągłym strachu o życie.

***

Hermiona dobrze pamiętała tę historię, którą w późniejszym czasie zapisano na karty pergaminu niezliczonej ilości książek. Dziewczyna została w nią zamieszana, od początku swej nauki w Hogwarcie, ponieważ była czarownicą mugolskiego pochodzenia, aczkolwiek jako przyjaciółka słynnego Chłopca- który- przeżył- by- pokonać- Czarnego- Pana, nie pozostała zwykłą szlamą. Jej życiu zagrażało większe niebezpieczeństwo w postaci Lorda i jego popleczników. W każdej chwili mogła zostać porwana, by zwabić Wybrańca, ale później i tak torturowano by ją a następnie zabito.
Harry Potter wypełnił przepowiednię, unicestwił Toma Riddle’a, lecz za późno. Za późno dla jej rodziców, Rona, Ginny, Luny oraz Nevilla. Nawet ona ucierpiała, choć przeżyła, czego nie można powiedzieć o pierwszej piątce. Pamiętała ten dzień, każdy najmniejszy szczegół, gdy ujrzała zmasakrowane ciała matki i ojca. Martwą Lovegood oraz Wesleyów też miała okazję zobaczyć. Wówczas zastanawiała się, kiedy przyjdzie jej kolej. Tylko Nevill przeżył, choć najprawdopodobniej jest to mylne stwierdzenie, ponieważ zajmuje miejsce w Mungo, tuż przy rodzicach. Bella i jej Cruciatusy, ona również zapłaciła za wybranie złej ścieżki, podobnie jak większość popleczników Czarnego Pana, otrzymała pocałunek dementora.

Przeznaczenia nie da się oszukać…
Można zawrzeć z nim układ, ale nie oszukać.
Podobnie jest ze Śmiercią.
Vive la Mort.*


***


Harry odszedł kilka minut po Voldemorcie, lecz ten moment był przeznaczony dla niej.
Wyznał jej od lat skrywaną miłość tuż po tym, gdy ją odnaleźli i wyzwolili z łap tego potwora. Właśnie wtedy uświadomił sobie, to, iż coś do niej czuje. Cóż, taka cena czeka rodzinę i przyjaciół Wybrańca. Tylko że ona została uratowana, a inni nie mieli drugiej szansy, nie mogli dalej żyć. Los tak chciał.

Przeznaczenia nie jesteś w stanie zmienić, możesz jedynie wybrać jedną z jego dróg.
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty.**



Ta chwila tuż przed jego śmiercią była jej, tylko jej, nikogo innego. Pamiętała skierowane do niej słowa, tak trudno mu było je wymawiać, pogorszyło to tylko jego stan, ale jednak wypowiedział te kilka zdań. Prosił, by ułożyła sobie życie z innym, by zapomniała o nim, o bólu, cierpieniu i rozpaczy. Wiedziała, że w jakiejś tam cząstce jej pamięci pozostanie na zawsze, iż zagości w duszy, i że znów pochłonie jej serce.

***~***


Chciała się zabić, wiedziałem to, ponieważ dyskretnie zajrzałem w jej umysł, a można w niej było czytać jak w otwartej księdze. Nawet nie wiedziała o mojej obecności. Zaraz po odejściu Pottera poczuła tę przeszywającą pustkę. Tak jakby jej życie nie posiadało głębi. Było tylko nic niewartą nicością. Myślała, że jest sama, całkiem sama. Nie dostrzegła mnie ponieważ ukryłem się w cieniu, w mroku, jak zawsze, lecz możliwe iż zatopiła się w nie mającej granic rozpaczy. Ona łkająca nad zmarłym oraz On, ciało zimne jak lód, zamglone oczy, choć wciąż tętniące życiem. Może to przez ten kolor, jak blask Avady, bądź źrenice jego matki… Jej głowa po raz ostatni opadła na klatkę Pottera, dostrzegłem to. Nie było wątpliwości, iż sprawdza czy żyje, pewnie miała nadzieję, że po raz kolejny zabójcze przekleństwo go nie zabiło.

Nadzieja matką głupich, czyż nie?


Najprawdopodobniej to miało jej pomóc podjąć decyzję. Czy żyć dalej, w pustce, a może pogrążyć się w tym błogim, nie mającym końca śnie. Podnosiła różdżkę, gotowa by dołączyć do ukochanego, by wymówić dwa ostateczne słowa. Lecz jako szpieg, przeczuwając co chce uczynić, zbliżyłem się do niej wystarczająco blisko, by na czas wytrącić jej różdżkę z ręki.

***

Za dużo osób zabiłem, bądź przyczyniłem się do ich śmierci. Teraz nadszedł koniec tego koszmaru. Nie muszę już być zimnym bydlakiem, który z premedytacją zabił dyrektora, czy może marionetką w wojnie. Nareszcie koniec tej gry. Może jestem okrutny i oziębły, ale nie aż tak. Nie poniżałbym jej na każdym kroku, gdybym nie musiał. Nie należała do tych niewdzięczników, których byłem zmuszony nauczać. Granger posiadała inteligencję, a nie to co pozostała horda Gryfonów.

„Snape, ty durniu zaczynasz mieć wyrzuty sumienia.”
„Łgasz!”
„To, dlaczego usprawiedliwiasz się w swoich myślach?”
„Zamilcz. Ja nawet nie wiem co to sumienie. Nie mam go i nie chce go mieć.”


Muszę przyznać, iż zdziwiłem się, że nie trafiła do Ravenclawu. W dniu ostatecznej bitwy doszedłem do wniosku, że Tiara dokonała słusznego wyboru. Dziewczyna poświęciłaby nawet życie w imię miłości i przyjaźni. Potrafiła zabić, byleby tylko ochronić przyjaciół.
Znałem ją na tyle dobrze by to wiedzieć. W końcu uczyłem ją przez sześć lat, a nawet po tym jak zostałem zmuszony do zabicia Dumbledore’a, pomagałem jej zdobywać wiedzę. Ta cholerna wieczysta przysięga. I inne, które złożyłem dyrektorowi. Do nauczania jej również Albus mnie zobowiązał. Mówił, że Granger ma potencjał i kiedyś może zostać wielką wiedźmą.

***


Spojrzała na mnie i w jej oczach dostrzegłem ból, cierpienie i zarazem nutkę zdziwienia.
Nie spodziewała się, że ktoś przeszkodzi jej w samobójstwie, a jednak.
Ta chwila trwała dla mnie wiecznie, ponieważ znów zajrzałem w jej umysł. Panował tam chaos, nie znalazłem niczego, co mogłoby mnie zaciekawić. W jej wyobraźni pojawiały się wspomnienia przyjaciół i rodziców. Później ujrzałem obrazy ich ciał, wiedziałem, że ona zawsze będzie o tym pamiętać, tak głębokich wspomnień nie da się usunąć. Choćby nie wiem jak tego pragnęła, sama nie da sobie rady. Przerwałem tę spontaniczną chwilę. Czas wracać do Hogwartu, minął moment a już teleportowałem się z Gryfonką na rękach w Zakazanym Lesie. Jedno wspomnienie Granger nie dawało mi spokoju, ten obraz, który uległ zmianie. Moje osłony umysłu musiały się zachwiać, ponieważ dziewczyna wiedziała, o czym myślałem, bowiem po chwili usłyszałem.

-Tak, profesorze. -

Łzy, ból i cierpienie –
To najczęstsze rzeczy, które mnie spotykają.



Nie odpowiedziałem nic, po raz pierwszy w życiu nie wiedziałem, co powiedzieć. Szedłem dalej, patrząc przed siebie. Już prawie dostrzegałem bramę, gdy coś mnie skusiło, bym popatrzył na jej twarz. Spojrzałem i uchwyciłem spojrzenie dziewczyny. W tym momencie zamknęła oczy, a spod jednej powieki wydostała się pojedyncza łza. Odwróciłem spojrzenie od jej twarzy, bo coś we mnie pękało. Po chwili usłyszałem jedno jedyne słowo.

-Dziękuję.

Fin. Destinée devoir vie.***


*Niech żyje śmierć.
**Andrzej Sapkowski
***Koniec. Przeznaczenie musi trwać
.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cyźka :)



Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraj Wschodzącego Słońca

PostWysłany: Pią 18:19, 09 Mar 2007    Temat postu: .

Ten ff. mi się też b. podoba, jest cudowny i proszę Cię pisz dalej, daleej, daleeej!!! Uwielbiam Severusa i nawet sporo jest o Nim ff, ale zazwyczaj są to juiż pisane,byle pisać,bo modne. Twój mni się naprawdę podoba i czekam na więcej! Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Makiawel



Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z herbaciarni

PostWysłany: Pią 21:26, 09 Mar 2007    Temat postu:

Tak, moja poprzedniczka ma rację. Kontynuuj, potem się zobaczy. To jest chyba jeden z nielicznych ff, w którym Potter umiera. To dodaje tekstowi oryginalności. Poza tym, widziałam pare błędów interpunkcyjnych, ale zliczyłoby się je na palcach. I ostatnia sprawa- Nasz Najukochańszy Pan Severus... Zawsze i wszędzie, im go więcej, tym lepiej. Reasumując, jestem na TAK. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz, niech pani Wena siedzi obok Ciebie, pozdrawiam
Maki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ingve
Gość





PostWysłany: Czw 19:48, 16 Sie 2007    Temat postu: Re: Dziękuję...

Bardzo, bardzo ładne. Emocje zarysowane bardzo żywo. Hermiona, przeżywająca śmierć swoich przyjaciół... Lubię takie miniaturki. Nie za długie, lecz pełne skrajnych uczuć. Brawa dla ciebie.
Nie.
Aplauz na stojąco.
Tylko końcóka mi nie zabardzo pasowała. To ze Snapem. Ja rozumiem, że w twoim FF-ie jest on po Jasnej Stronie, ale w mojej świadomości Severus zawsze będzie tym złym i cynicznym draniem, który jadowite kły irinii wbija we wszystko. Cała ja Twisted Evil Ale poza tym miło się czytało. Dostrzeghłam kilka błędów, ale o tym później.

Poza tym zatrzeszczało mi styropianem (w ludzkiej mowie: zgrzytnęło), gdy Harry tuż przed bohaterską śmiercią wyznał Hermionie od lat skrywaną miłość. Tanim romansidłem tu mi zajechało.



Cytat:

Umysły tych osób zostały skazane. Wydawałoby się, iż było to gorsze od śmierci, a nawet przerastało pocałunek dementora. To tak jakby zapaść się w nicość i zatrzymać w czasoprzestrzeni. Istniała też druga możliwość, tylko dla wybranych. Wracałeś do domu, rodziny, lecz nie do normalnego życia. Na twojej ręce widniało piętno, ten cholerny znak, który nigdy cię nie opuści. Przypominał czaszkę i owiniętego wokół niej węża. Nikt nie musiał doszukiwać się głębi, alegorii, ponieważ była widoczna po pierwszym spojrzeniu na Mroczny Znak.

Mój ulubiony fragment.


Cytat:
Nevill

Pisze się Nevilla.


Cytat:
On, ciało zimne jak lód, zamglone oczy, choć wciąż tętniące życiem.

A dalej czytamy:
Cytat:
Nie było wątpliwości, iż sprawdza czy żyje, pewnie miała nadzieję, że po raz kolejny zabójcze przekleństwo go nie zabiło

Avada Kedavra zabija od razu. Jednao zaklęcie = śmierć przychodząca szybciej nisz kopniak z półobrotu Chucka Norrisa Smile
I nie uwierzę, że to dzięki tej nietypowej więzi między Potterem a Voldemortem miał jeszcze kilka minut aby powiedziać Mionie "Kocham cię!". Nie.
To. Jest. Niemożliwe.
Ale ogólnie tekst mi się podobał. Szacuneczek i pozdrawiam.
Powrót do góry
Tasha



Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Otchłani Ciemności

PostWysłany: Pon 20:08, 27 Sie 2007    Temat postu: Rozdział 1 - "Początek"

Przepraszam za taki długi okres przerwy, mam nadzieję, iż mi wybaczycie.
Nie pisałam przez taki długi okres z kilku powodów, a mianowicie miałam rękę w gipsie przez miesiąc. Piszę jeszcze jedno opowiadanie, oraz tłumaczę 2 ficki. Jak widzicie trochę tego jest Smile
Przepraszam jeszcze raz. Notka dedykowana dla wszystkich czytających.

Ps. Postanowiłam, iż zrobię z opowiadania tasiemca.

Zapraszam. Miłego czytania.


Rozdział 1.


Początek.


Otwierając oczy uderzyła ją okropnie rażąca jasność. Pierwsze pytania, jakie nasunęły się w jej umyśle brzmiały. Czy umarłam? Jestem w niebie? Po chwili jej oczy przystosowały się do panującego w pomieszczeniu światła. Skrzydło Szpitalne… Ale skąd ja się tu wzięłam? Nagle uderzyło ją wspomnienie… Snape, który uniemożliwia jej samobójstwo, droga przebyta do Hogwartu i ta ich dziwna rozmowa…Nagle wszystko ustało… Jakby jakaś moc wymazała jej z pamięci, ostatnie wydarzenia, ważniejsze sytuacje, wszystko, co się dla niej liczyło… Była otępiała, nie pamiętała, dlaczego chciała się zabić, jak przebiegła bitwa, co się stało z jej przyjaciółmi. Nie mogła sobie nic przypomnieć. Nie miała nawet siły by poruszyć głową, była zbyt wycieńczona, jedyne, co jej pozostawało to dokładne studiowanie wzrokiem, ścian w pomieszczeniu Wtem jej przemyślenia przerwały dwa zbliżające się głosy, oraz miarowy narastający stukot obuwia o kamienną posadzkę.

– Czy Panna Granger wie, że Harry nie żyje? – zapytał jeden głos pełen przejęcia.
– Tak, to właśnie nad jego włokami próbowała popełnić samobójstwo – stwierdził drugi oschły, należący do mężczyzny głos.

W umyśle Hermiony zaczęła tworzyć się nowa myśl, kim jest, ów tajemniczy Harry…
Wszelkie wątpliwości i pytania, zepchnęła na dalszy plan, ta jedna myśl. Dziewczyna pomyślała, iż za wszelką cenę dowie się, kim jest ten chłopak. Albo raczej, kim był. Rozważała zawołanie tutaj tych dwóch mężczyzn, rozpoznając ich płeć po brzmieniu głosu, jednak postanowiła udawać, iż nie odzyskała przytomności. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej, cóż się dziwić przecież zawsze była żądna wiedzy. Tak, więc zamknęła oczy i udawała, że jest pogrążona w nieświadomości. Po dźwiękach, jakie usłyszała stwierdziła, iż drzwi nagle się otwarły. Kroki nieuchronnie zbliżały się do miejsca gdzie leżała. Nie minęła chwila, gdy parawan został rozsunięty.

– Wygląda tak niewinnie i spokojnie – powiedział pierwszy głos. – Tak jakby wszystkie troski i kłopoty, znikały we śnie.
- Albusie, ona nie powinna już spać. Dostała małą dawkę eliksiru Słodkich Snów – przerwał, ów tajemniczemu Albusowi drugi mężczyzna.
- Cóż, w takim razie ją obudźmy – postanowił „Albus”.

Po chwili poczuła jak ktoś delikatnie nią potrząsa. Powoli otwierając oczy, które ponownie zostały zaatakowane przez jasność panującą w pomieszczeniu, ujrzała pochylającego się nad nią starca. Wydawało jej się, że skądś go zna, ale nie była tego pewna. Nawet nie pamiętała jak się nazywa. Z wyglądu, podejrzewała, iż musi być bardzo stary, jego broda najprawdopodobniej sięgała aż do posadzki, na twarzy widniał miły oraz sympatyczny uśmiech. Był z pewnością dziwnie ubrany, nawet jak na czarodzieja. Fioletowa szata w żółte gwiazdki. Masakra, skwitowała w umyśle dziewczyna, aczkolwiek wiedziała, że polubi tego dziwnego staruszka.

- Cieszę się niezmiernie, iż się pani obudziła, za moją pomocą oczywiście – powiedział, posyłając jej sympatyczny uśmiech. – Jak się czujesz Hermiono? – kontynuował.

Dziewczyna nie wiedziała, co uczynić, odpowiedzieć na pytanie, udając, że wszystko jest w całkowitym porządku? Czy może zapytać, kim, ów starzec jest? Ciekawość zwyciężyła.

- Kim pan jest? – zapytała cicho.

Na twarzy „Albusa” widniało niedowierzanie, troska i coś jeszcze, czego nie była w stanie odgadnąć. Jego twarz wyrażała ogromną ilość emocji, które przeżywał w tej chwili. Najpierw zdziwienie, potem strach, ciekawość, troska, a na końcu zrozumienie.

Tę sytuację przerwał drugi, jak dotąd milczący mężczyzna. Hermiona przeniosła wzrok na niego, kontrastował się z bielą komnaty, on cały ubrany na czarno, czy też czarne włosy jak węgiel. Mogła się założyć, iż oczy były tego samego koloru, co jego szaty. Nagle wrzask młodszego mężczyzny ogarnął całe pomieszczenie, wyrywając ją z transu.

- Przestań Granger stroić sobie żarty z Dyrektora i odpowiedz na jego pytanie – wywrzeszczał.

Na pewno powiedziałby coś jeszcze gdyby starzec mu nie przerwał.

- Severusie, mój drogi, uspokój się… - powiedział „Albus”

- Jak mam być spokojny, gdy ta małolata stroi sobie z ciebie żarty, Dumbledore? – zapytał wściekłym głosem.

- Wydaje mi się, iż to nie jest żart – odpowiedział.

- Ale jak to? Nabijasz się ze mnie? – zapytał nieufnie „Severus” – Podczas podróży do Hogwartu wszystko pamiętała.

Ich wymianę zdań, przerwało chrząknięcie. Obydwoje skierowali wzrok w stronę, skąd dobiegł głos dziewczyny.

- Czy ja mogę wreszcie dowiedzieć się, kim jesteście i co tu robię? – wyrzuciła z siebie na jednym tchu, zdenerwowana Hermiona.

Mężczyźni chyba zrozumieli, iż oczekuje odpowiedzi. Severus bez słów cofnął się w kąt, wtem starzec usiadł na krześle obok jej łóżka i zaczął mówić.

- Znajdujesz się w Hogwarcie, a dokładniej w Skrzydle Szpitalnym, ponieważ byłaś bardzo wycieńczona. Ja nazywam się Albus Dumbledore i jestem Dyrektorem Hogwartu, a to jest Mistrz Eliksirów, Severus Snape…

Dziewczyna ponownie spojrzała na stojącego w kącie mężczyznę, był milczący, nie mogła odgadnąć jego emocji, ponieważ były skryte pod maską obojętności. Nie miał więcej niż czterdzieści lat, nawet mniej. Poczuła do niego uczucie, którego nie była w stanie zrozumieć. Hermiona ocknęła się z rozmyślań, zauważając, iż wcale nie słuchała staruszka.

- … I tak się tu dostałaś – dokończył Dumbledore.

- Teraz powinnaś odpocząć, ja tym czasem porozmawiam z Severusem, dobranoc moja droga – rzekł, po czym wyszedł z sali.

Po chwili podszedł do niej, ów Mistrz Eliksirów mówiąc:

- Wypij, to Eliksir Słodkich Snów, będziesz po nim dobrze spała.

Wzięła do ręki fiolkę z miksturą i wypiła ją. Poczuła się bardzo zmęczona, powieki same jej opadały.

Zdążyła jeszcze tylko powiedzieć jedno słowo, po czym pogrążyła się w błogiej nieświadomości.

- Dobranoc, Severusie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum TARJEI - Forum Literackie Strona Główna -> HP Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin